5 wrz 2014

Powroty bywają ciężkie po tak długiej ciszy na morzu...

Witajcie, moje drogie!

Zdaję sobie sprawę z tego, że dość długo mnie tu nie było... Pff, co ja gadam... ZATRWAŻAJĄCO długo mnie nie było... Milczałam, nie odzywałam się, zupełnie tak, jakbym zapadła się pod ziemię... A nawet gorzej, ponieważ znikłam "od tak".

Za co przepraszam. Przepraszam Was wszystkie straszliwie... :(

Teraz nawet nie wiem, czy ktokolwiek przeczyta tę notkę. Wiem, że zapewne spisałyście mnie już na straty, jako kolejnego bloga z opowiadaniem, którego końca nigdy się nie pozna...

A TU NIE!!! SURPRISE!

To znaczy, ekhem... Czy naprawdę sądziłyście, że tak łatwo możecie się mnie pozbyć? Jestem twarda sztuka, jeśli o to chodzi, a co do pisania, to pozwoliłabym sobie przytoczyć słowa pewnej piosenkarki  - "I am titanium!" :)

Piszę po krótce i niemalże "na kolanie", ale mam nadzieję, że to zrozumiecie... Po prostu... Chciałam Wam w końcu dać znać, że:

Po pierwsze: żyję!
Po drugie: w dalszym ciągu piszę i kocham to robić!
Po trzecie: ostatnimi czasy wycofałam się z blogosfery i internetu ogółem, bardziej dlatego że miałam sporo pracy i bardzo ciężko było mi pogodzić życie "w internecie", jak i tego "w realu". Wybrałam więc, z takich a nie innych powodów, życie poza ekranem tableta i nie żałuję. A w każdym razie staram się nie żałować mojego ówczesnego wyboru...
Po czwarte: przez tych parę miesięcy moje życie przypominało momentami jedną wielką abstrakcję, podczas której zdążyłam poznać wiele cudownych osób, "liznęłam" trochę języka norweskiego, by w końcu odwiedzić Norwegię (obszerniejsza relacja z wyjazdu będzie później! :D), polubić 2 anime (mimo mojej niskiej tolerancji na japoński dubbing ;P), zdążyłam się też zakochać (na dodatek: z wzajemnością :3), pobyć w związku, po czym przeżyć rozstanie, które na parę (naście?) ładnych dni poważnie zbiło mnie z tropu i zmusiło do głębszych refleksji na temat mojego życia. A to tylko niektóre z "życiowych atrakcji". No cóż, tak już widać mam... Muszę czasem przystanąć i przemyśleć to i owo...

I ostatnie, po piąte: w dalszym ciągu poprawiam i stopniowo lecę do przodu. Myślę, że jeszcze trochę czasu mi to zajmie (za co po raz kolejny BARDZO Was przepraszam!!!), ale uwierzcie - jest to konieczne. Myślę jednak, że przebrnęłyście przez znaczną część mojej nieobecności.

Aha, jeszcze jedno - proszę, nie pytajcie mnie dlaczego tak nagle znikłam. Sama nie do końca to rozumiem. Bywa, że niektóre rzeczy w naszym życiu dzieją się za sprawą zwykłych impulsów. To był jeden z nich. Tak więc jeszcze raz proszę - nie pytajcie, ponieważ ja również nie znam pełnej odpowiedzi (chociaż częściowo stała za tym chęć poprawy tego i owego w nowym roku, chociażby opowiadania).

Trochę żałuję, że nie przełamałam się z tym postem już w lipcu (potem trochę wyjeżdżałam i pracowałam, a czas zdawał mi się uciekać przez palce...). Z drugiej strony... Powroty nigdy nie bywają proste... Nawet do tego, co znamy.

Jeśli o mnie chodzi, to że tak pozwolę się spytać...
A jak Wam minęły wakacje? :) (w ramach możliwości postaram się poodpisywać na odpowiedzi pod postem. Szykuje się niezły zamordyzm w szkole, ale co mi tam... Jestem Wam to winna. ;))

Serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy to przeczytają! (i jeszcze raz przepraszam)

Wasza (Długo nieobecna) Florence ]:-)